it's probably me

it's probably me

cytat miesiąca

Tyś nie samotny, za rogu załomem
Czeka na cię człowiek, także nie sam - z łomem.

/St. Jerzy Lec/

Odwiedzają mnie

25.7.12

Wisiory dwa

A było to tak. Niedawno stwierdziłam, że kolczyków mam mnóstwo, ale naszyjniki się jakoś wykruszyły. Trzeba by uzupełnić zapasy. I w tym momencie, na hasło: zróbmy jakiś naszyjnik, pojawiła się absolutna pustka w głowie. No jak na zawołanie po prostu. Myślałam dwa dni i wreszcie zaczęłam coś dłubać. a wtedy, jak już się nakręciłam, okazało się, że na jednym się nie skończy, powstały od razu dwa. Eh, wena kapryśna jest ;-)

Pierwszy wisior to dość duży (8 cm średnicy) lniany kwiat na sznurku. Płatki ma ozdobione żółtymi turkusami. Mój mąż skomentował to tak: Myślałem zawsze, że turkus jest niebieskozielony ;-) Ano nie zawsze, nie zawsze, może być i różowy i biały i żółty właśnie.

















Drugi jest bardziej klasyczny, to "oprawiony" w len koral otoczony zielonym awenturynem. Gdy oplatałam środkowy kamień, miałam przez chwilę wrażenie, że to srebrny wisiorek, szlachetny kamień oprawiony w szlachetny metal. Może to ze względu na prostą, okrągłą formę, może ze względu na sam kamień? 




9.7.12

Mandala w różu i błękicie

Ponieważ dziś nie byłam w pracy udało mi się obfotografować dwie pary zaległych kolczyków, które zrobiłam dwa tygodnie temu. Tym razem wzięłam się za  kordonki cieniowane i postanowiłam dać im wolną... rękę... no w każdym razie, dać się motkom swobodnie rozwijać. Kolczyki wykonałam oczkami ścisłymi, więc nie ma tu żadnej mojej inwencji, odcienie różu i błękitu mieszają się jak chcą. Jedyny mój własny element ozdobny, to falbanka, którą koczyki zostały wykończone, jakoś nie mogłam ich zostawić takich "gołych."








8.7.12

PS ;-)

I jeszcze coś, o czym chciałam dziś napisać. Jeśli kogoś jeszcze nie znudziłam, to może sobie poczytać, co mi czasem przychodzi do głowy ;-) Ooo tutaj:




Zaległości nadrabiam hurtowo

Pobiłam kolejny rekord nieobecności tutaj. Nawet nie będę się tłumaczyć i usprawiedliwiać, owszem - nie miałam ostatnio wiele wolnego czasu - ale jakiś taki niechcizm mnie opanował i... no wiecie... zdarza się.

Ponieważ nie wiem kiedy znowu tu wpadnę, zaległe fotki (w sumie, jak na tak długą przerwę nie ma ich wiele) wrzucam hurtem, zamiast, jak planowałam poprzednio, czyli jeszcze przed chwilą, podzielić je na dwa posty.

Na pierwszy ogień pójdzie butelka po winie. Nie zmieniła w zasadzie swego przeznaczenia, nadal będzie się w niej podawać alkohol. Tyle, że ma nowego właściciela, który sam wytwarza przednie trunki... oj naprawdę niebo w gębie, można się uzależnić ;-)





Druga sprawa, to marynarskie kolczyki szydełkowe. Wiele już robiłam podobnych, ale te były na specjalne zamówienie. Nie podobał mi się specjalnie pomysł granatu z białą koronką, ale okazało się, że klientka wiedziała czego chce, a efekt końcowy... wydaje mi się zadowalający ;-)