Jakiś czas temu powstał drugi mój wrapek z miedzi. Ale tym razem podniosłam sobie poprzeczkę i postanowiłam nie korzystać z tutoriali, tylko wykombinować coś samodzielnie. Nie było żadnego projektu, szkiców, po prostu wzięłam drucik do ręki i zaczęłam kombinować. Wyszło takie coś.
Trójkąt miał być równoboczny, ale nie wyszło.
Nie miałam z tym czymś żadnych skojarzeń, żadnego pomysłu na nazwę. A córuś moja spojrzała i mówi:
- Mamo, zrobiłaś insygnia śmierci?
Zatkało mnie. Ale w sumie, czemu nie ;-)
Może na fali potteromanii zacznę takie produkować seryjnie? To dopiero pomysł na biznes, hi, hi.
Widzę, że wprawiasz się w wyrobach miedzianych. Wisior naprawdę nieziemski.
OdpowiedzUsuńAleż cudny kamyk w środek wkomponowałaś! :D Insygnia śmierci wyglądają tak, jak powinny- są śmiertelnie groźne i niesamowicie intrygujące jednocześnie. Tak, jak Twój wisiorek. :)
OdpowiedzUsuń