Tak, to już 10 lat od wydarzenia, które wstrząsnęło całym światem. I bez względu na to, co potem z tym zrobiono, do czego wykorzystywano pamięć tych ludzi, jest to dal mnie moment zadumy. Może dlatego, że w lipcu 10 lat skończyła moja córka. Tamte wydarzenia na ekranie TV śledziłam z niemowlęciem na ręku i, możecie mi wierzyć, bezbronne dziecko wyzwala w tym momencie bardzo silne emocje. Tak, jakby to nie wydarzyło się na drugiej półkuli, jakbym sama miała niespełna dwa miesiące i była całkowicie zależna od innych. I co roku, gdy wspomina się o tej tragedii, widzę siebie stojącą przed telewizorem z malutką Tusią na ręku i ryczącą jak bóbr (ja ryczałam, nie ona). I już mi chyba to skojarzenie zostanie.
Po dziesięciu latach, mimo wielu dobrych i złych rzeczy, które się w tym czasie wydarzyły, myślę przede wszystkim o tym, że ofiary nie zginęły na froncie, że byli to tacy ludzie jak ja, zupełnie nieświadomi nadlatującej grozy. Śpijcie spokojnie.
[*]
( zdjęcie z netu)
Wzruszyłam się czytając Twój post. Moja córka urodziła się również 10 lat temu, 4 września 2001 roku. Pamiętam ten dzień, dzień zamachu, jakby to było wczoraj. Karmiłam córkę i słuchałam wiadomości w radiu, najpierw podawali informację o tragicznym wypadku, później okazało się, że to zamach terrorystyczny. Najbardziej przerażały mnie zdjęcia wyskakujących ludzi z okien. Nawet nie chcę mysleć, co musieli czuć:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko.