Obiecana kontynuacja posta o ulicy Różanej. Kończy się ona, ulica, nie kontynuacja, schodami prowadzącymi do parku.
Koło nich biegnie niewysoki murek.
Bawiłam się tu jako dziecko. Jako, że park jest bardzo blisko szkoły, często odbywały się tam lekcje w-f, albo te tuż przed końcem roku, jeśli udało się ubłagać nauczyciela, żeby dał nam trochę luzu. Teraz pałeczkę przejęło następne pokolenie.
Czterolistnej koniczyny nie znalazłam, może ktoś z Was wypatrzy ;-)
Drzewa, to głównie kasztanowce. Fotki pstrykałam pod koniec sierpnia, więc jeszcze mają zielone liście.
Ale i klon się znajdzie.
W krzakach robiliśmy sobie kryjówki. Czy wtedy nie miały kolców, czy umykały one jakoś naszej uwadze?
;-)
Kółko, kto ma wiedzieć, ten wie ;-)))
Ławeczka pod klonem.
I na koniec róże na skarpie.
Uff. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć ;-)
Ja jeździłam do tego parku w spacerówce, w towarzystwie rodziców oczywiście:) Kółko nazywaliśmy pergolką. Park powstał na miejscu dawnego cmentarza, co zawsze mnie fascynowało.
OdpowiedzUsuń