Siedziałam sobie wczoraj z dziewczynami tu i miałam totalne, całkowite zaćmienie. No wiecie, jak umawiamy się na jeden dzień i godzinę i wszyscy siedzą i tworzą, że aż im para spod palców bucha, to mój mózg na złość mówi - stop i odmawia współpracy.
W końcu jednak dziewczynom udało się chyba przesłać pozytywne fluidy poprzez stałe łącze i wykombinowałam naszyjnik. Ponieważ jednak zaczęłam go robić dość późno, to skończyłam już po ciemku i o zdjęciach nie mogło być mowy (choć mnie biżuteryjki namawiały, nie powiem).
Teraz jest dzień, słońce świeci i fotki wyszły, tadaaam:
Taki poplątaniec z lnu i turkusem ozdobiony. Nawet zapięcie ma turkusowe, żadnych części metalowych, więc jest hipoalergiczny ;-)))
Kojarzył mi się z jakąś kulturą pierwotną przez te proste lniane sploty i z wodą przez kolor kamieni. Więc dostał imię nimfy, małżonki Skamandra. Co prawda w stylu jest chyba bardziej indiański, ale nie mogłam znaleźć żadnej informacji o ichnich bóstwach wodnych. Może przeczyta to jakiś kulturoznawca i mnie oświeci? ;-)
woooo super :) taka cudna kolia
OdpowiedzUsuńOj, Paskudo, tyle czasu musiałam czekać, żeby to cudeńko zobaczyć!
OdpowiedzUsuńŚwietny jest! To połączenie lnianej nici z turkusem jest super :)
Pozdrawiam
Faaaajny, taki etniczny klimat!
OdpowiedzUsuńJest świetny! To połączenie turkusu i lnu ogromnie mi się podoba.
OdpowiedzUsuń