Myślałam, że się nie odważę, ale w końcu co mam do stracenia. Najwyżej przestaniecie tu zaglądać ;-) Choć tego akurat wcale bym sobie nie życzyła, bo wasze komentarze podnoszą mnie na duchu i dają pozytywnego kopa w rzyć ;-) U Riannon zetknęłam się z łańcuszkiem, który polega na napisaniu o sobie paru rzeczy, o których raczej nikomu nie mówimy. Brzmi strasznie, ale co tam, końcu nikogo nie zamordowałam ;-)
- w liceum kolekcjonowałam znaki drogowe i przeróżne tablice. Znosili mi je także moi znajomi. Pamiętam do dziś: Objazd, Zakaz parkowania, Rozkład jazdy tramwaju, linii bodajże 2 ;-),
- w tym samym czasie byłam punkiem, potem ewoluowałam w stronę metalu. Inni z wiekiem łagodnieją, ja przeciwnie. Powiedziałam kiedyś, że po czterdziestce zacznę jeść nietoperze. Cóż, niewiele już czasu zostało ;-),
- to chyba nic wielkiego, ale mam paniczny lęk wysokości,
- pierwszego papierosa spróbowałam w wieku dziewięciu lat. Na moje szczęście zaczęłam się krztusić i nabrałam do tego takiego wstrętu, że nie próbowałam przez następnych kilkanaście lat ;-),
- Mimo wieku (lat 38 i pół) uwielbiam siedzieć w knajpie i wyć ostre kawałki,
- kocham kolorowe rajstopy, mam jadowicie zielone, pomarańczowe, fioletowe, żółte... Oczywiście mini do tego ;-)
-nie umiem nawiązywać kontaktów, mam problem, kiedy muszę podejść do nieznanej mi osoby. Jednocześnie potrzebuję towarzystwa i mam za złe ludziom, że się ode mnie izolują, choć jest dokładnie odwrotnie. Dlatego tak wsiąkłam w internet, tu jest mi łatwiej nawiązywać znajomości,
-nie umiem nawiązywać kontaktów, mam problem, kiedy muszę podejść do nieznanej mi osoby. Jednocześnie potrzebuję towarzystwa i mam za złe ludziom, że się ode mnie izolują, choć jest dokładnie odwrotnie. Dlatego tak wsiąkłam w internet, tu jest mi łatwiej nawiązywać znajomości,
- mam zdiagnozowaną chorobę, która polega na skrajnej huśtawce nastrojów. Na fali hipomanii postanowiłam sobie otworzyć galerię i na dodatek napisałam o tym na blogu. Teraz nastrój powoli opada, ale nie dam się!!!
Wystarczy, bo pouciekacie ;-)))
Nikogo nie wyznaczam, bo na taką wiwisekcję trzeba się samemu zdobyć. Kto chce, niech spróbuje, chętnie poczytam ;-)
Świetne! Punkty za odwagę! Jest tu parę rzeczy,których nie uwzględniłam u siebie, bo i tak u siebie skatowałam ludzi długością tekstu. Ale:
OdpowiedzUsuń- mój pierwszy papieros w wieku lat siedmiu (siostra mi dała)spowodował, że nigdy nie miałam pokusy popalania i nigdy już nie sięgnę :-) Świetna metoda dydaktyczna.
-huśtawka nastrojów. Boję się iść do psychiatry, żeby mi nie zdiagnozował osobowości maniakalno-depresyjnej :-) Jak się cieszę, wpadam w euforię, a jak się smucę, to robię przedstawienie ze łzami w roli głównej.
- I ten sam problem z nawiązywaniem kontaktów. Chyba dużo tu podobnych ludzi siedzi, którzy tak jak my, mają problem z kontaktem bezpośrednim, a mają taką ciekawość innych ludzi, że decydują się odsłaniać na blogu.
bardzo miło było mi przeczytać tych parę rzeczy o Tobie:) I wcale nie zamierzam uciekać :D ( no chyba że faktycznie zaczniesz jeść nietoperze;)
OdpowiedzUsuńRiannon, może to i świetna metoda dydaktyczna, ale teraz sama mam dzieci i patrzę na to trochę inaczej.
OdpowiedzUsuńNie ma co się bać lekarza, diagnozy na czole Ci nie wytatuuje, a pomóc może. Wiem, co mówię, niestety :-(
a mnie Twoja otwartość jeszcze bardziej zbliżyła do Ciebie, nawet nie sądziłam, że tak wiele nas łączy :)
OdpowiedzUsuńCiekawość od razu przywlokła mnie do tego wpisu, choć ja sama takiego na blogu nie zrobię. Nietoperze są miłe, może jednak nie bedziesz ich jeść? ;-) ;-) No i widzę, że nie preferujesz różowego ;-) No i zą łagodnością u mnie z wiekiem też wręcz przeciwnie ;-) Czy wiesz, że przypadłość, jaką jako choroba opisujesz, miało bardzo wielu wielkich i genialnych? Bardzo wielu artystow, ale i mężów stanu. Niestety nikt mi w tej chwili do głowy nie przychodzi, poza chyba Witkacym i Churchillem. Ale jeślibys podrązyła, zobaczysz, że jest ich dużo ;-) To jakby przypadlość wyjątkowo twórczych umysłów. Ja, niestety, nie mam :-(
OdpowiedzUsuńJustyno, ja kojarzę jeszcze Virginię Woolf. Może to i choroba twórczych umysłów, ale tacy ludzie chyba nie powinni zakładać rodzin :-(
OdpowiedzUsuńJa się mogę jedynie przyznać, że punkty 2,3,5 i 6 sama mogłabym u siebie wrzucić (ale tego nie zrobię :P)
OdpowiedzUsuńBardzo miło Cię poznać lepiej:) Heh, zaskoczyłaś mnie ale bardzo pozytywnie:) Ja narazie się wstrzymam z podobną wrzuta u mnie, ale może kiedyś...;) Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń