Doznałam dziś kolejnego muzycznego wstrząsu. Zupełnym przypadkiem trafiłam na cover znanego przeboju Wonderful Life w wykonaniu węgierskiej grupy Nevergreen. No i padłam. Okazuje się, że ciągle są dla mnie białe plamy na muzycznej mapie świata. No bo z czym kojarzyłam do tej pory Węgry? Oczywiście Omega i Dziewczyna o perłowych włosach. I szczerze mówiąc nic poza tym. A ty proszę - kolejne perła i moje kolejne zauroczenie.
Grupa powstała w 1994 roku i wydała już jedenaście płyt. Nie jest to więc nowość, ani zespół jednego singla. Skład podaję za Encyclopaedia Metallum
Slobodan "Bob" Macura - Vocals, Bass
Simon Valentina - Female Vocals
Szabolcs Erős - Guitars
Matláry Miklós - Keyboards
Szabolcs Erős - Guitars
Matláry Miklós - Keyboards
Kovács Tamás - Drums
No i czas na próbki ;-)
Ich aranżacja są niesamowite, nie powielają, ale i nie naruszają tego czegoś, co w danym utworze najważniejsze.
Czy wspominałam tu już kiedyś o czymś takim jak duchowy orgazm? ;-)))
Święty Jezu na niebiesiech, a cóż to za pomysł, żeby przerabiać na metal "Wonderful Life"? :-) Istotnie, doznałam nie tylko wstrząsu, ale i szoku :-) Czy chłopaki mają kryzys wieku średniego, czy to specyficzne węgierskie poczucie humoru? :-)
OdpowiedzUsuńA mnie się podoba. może dlatego, że nie lubię lukru, ani na ciastkach, ani w muzyce. A tu okazuje się, że piękne życie nie musi być mdłe.
OdpowiedzUsuńAle oczywiści de gustibs non disputandum, zwłaszcza w tak delikatnej materii jak muzyka.