Koniec końców i za to się zabrałam. Nie, żeby jakoś szczególnie mi się takie pomalowane wieszaki podobały, ale w domu powoli kończą się przedmioty, nad którymi mogłabym się poznęcać ;-) Wydawało mi się, że drewnianych wieszaków mam mnóstwo, ale okazało się, że większość z nich jest tak cieniutka, że nic się na nich nie zmieści. Zostały trzy, z czego jeden od razu został zarekwirowany przez Tuśkę ;-)
Te dwa są moje:
A ten jej:
Robi się skubana lepsza ode mnie ;-)
Piękne są!
OdpowiedzUsuńNo to witam :) przepiękne rzeczy tworzysz buziole :*
OdpowiedzUsuńhttp://bohemianselite.blogspot.com/
oj tam, oj tam, takie sobie po-tforki ;-)
OdpowiedzUsuńNo dzięki Tobie właśnie sobie uświadomiłam, że moje wieszaki też potrzebują odnowienia i ozdobienia:) Świetni Ci wyszły:)
OdpowiedzUsuń