Wczoraj nabyłam w Empiku miedziane druciki w celu kontynuowania nauki wire-wrapingu. Lubię miedź, a poza tym szkoda mi kasy na srebro, skoro to dopiero ćwiczenia. Posrebrzane są ładne, ale krótko, potem się ścierają.
Tak więc po obiedzie usiadłam do pracy. Postanowiłam zrobić krzyż (chodził za mną już jakiś czas, oczywiście tutka znalazłam, bo sama to jeszcze nie za bardzo). Pierwszy poszedł do śmieci, drugi, już lepszy postanowiłam zachować, choć jest baaardzo niedoskonały. Ale jest w nim coś, co mi się podoba, może to, że to mój pierwszy?
W oryginale na środku był jeden duży kamień, ale tak mi jakoś nie pasował, więc użyłam turkusowych kuleczek.
Zastanawiam się, czy go nie zoksydować, ale nie wiem, jak turkus to zniesie. Może ktoś mi poradzi?
Nie śmiejcie się, proszę, dopiero się uczę ;-)
Turkusowi się nic nie stanie, o ile nie wrzucisz go do wrzątku. ;) Pierwsze koty za płoty, i to jakie, ho ho! Moje pierwsze próby nie były nawet w połowie tak dobre, jak Twoja! :)
OdpowiedzUsuńJa Cie nie rozumiem, widać, że krzyż widać ;) Ale tak serio no weź, jak na pierwszy raz tosz jest boskie, moje takie by było może za 100 lat nauki!
OdpowiedzUsuńNie przesadzaj. jak na pierwszy raz jest świetny.
OdpowiedzUsuńJestem laik w temacie ale mi się podoba ... ucz się, ucz bo zdolna jesteś!
OdpowiedzUsuńPiękny jest.
OdpowiedzUsuń