Po powrocie z wakacji miałam absolutny zastój twórczy. Zero pomysłów - dziura w głowie. Aż wczoraj odwiedziłam znajomych, którzy urlop spędzali w Chorwacji. Oglądaliśmy zdjęcia, pamiątki i zostałam obdarowana muszelką. Należała do morskiego ślimaka z rodziny Słuchotek (Haliotidae), ale Włosi nazywają je uszami św. Piotra ;-) Ta konkretna to Haliotis tuberculata lamellosa i wygląda tak:
Zdjęcie pochodzi stąd.
Widać, dlaczego ucho, prawda? ;-)
Ledwo wróciłam do domu odblokowałam się, od razu wiedziałam, co chcę z nią zrobić. Powstał naszyjnik, na razie sfotografowany byle jak, bo diabeł mi statyw ogonem nakrył.
A przy okazji oglądania zdjęć wymarudziłam modliszkę. Ponoć w rzeczywistości jest mała i zielona, hi, hi. Marcinie, dziękuję za natchnienie i owada ;-)))
ucho jest boskie;D a naszyjnik piękny:D:D:D
OdpowiedzUsuńpodoba mi się ten naszyjnik...
OdpowiedzUsuńi wyszło świetnie ;)
OdpowiedzUsuńTa muszla jest magiczna! Naszyjnik wyszedł świetnie!Cieszę się, że wróciłaś!!! :)
OdpowiedzUsuńśliczny naszyjnik zrobiłaś z tej muszelki :D
OdpowiedzUsuńteż mam takich kilka ;) muszelek a nie naszyjników ;)
aaaa modliszkę też trafiliśmy, ale albinosa ;)
Super naszyjnik. Ma w sobie coś surrealistycznego. Lubię takie :-)
OdpowiedzUsuńModliszki jeszcze nigdy nie widziałam w naturze ;-(
OdpowiedzUsuń